Rozdział 3.

   Klingenthal, 22 listopada 2014r. 

Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak będzie wyglądać moje życie w przyszłości. Mama już od kilku miesięcy truła mi głowę, żebym w końcu sobie kogoś znalazła, ale ja nikogo na razie nie potrzebowałam. Było mi dobrze, tak jak było. Miałam przyjaciół, na których mogłam polegać i nie czułam potrzeby posiadania kogoś bliskiego. Jednak, kiedy stałam tam wtedy przy barierkach, zobaczyłam starsze małżeństwo, które spoglądało sobie w oczy, a po chwili się pocałowali. Wiem, że może było to niegrzeczne, ale przez dłuższy czas przypatrywałam im się. Zapragnęłam mieć kogoś takiego dla siebie. Kogoś, kto pomimo moich wad, pokochałby mnie z całych sił. Rozejrzałam się. Zauważyłam inne pary na trybunach i im również się przyglądałam. Gdy obserwowałam jednego ze skoczków, trzymającego w objęciach swoją dziewczynę, poczułam ukłucie zazdrości. Po raz pierwszy od dawna odczułam brak tej drugiej osoby. Nigdy wcześniej nie pragnęłam tak bardzo znaleźć się w objęciach jakiegoś faceta jak wtedy.
Nie wiadomo jakim cudem zakończyła się pierwsza seria. Zorientowałam się, kiedy Maciek stanął za mną i objął mnie od tyłu w pasie.
- Nad czym tak myślisz?- zapytał, a ja próbowałam zebrać myśli. Dość długo byłam oderwana od rzeczywistości.
- Nad wszystkim- odpowiedziałam tajemniczo, ale Kot nie podchwycił wątku.
- Przegrali o 0,1 punktu- powiedział. Ta informacja zupełnie sprowadziła mnie na ziemię.
- Jak to przegrali?- spytałam, odwracając się do niego. Rzeczywiście, totalnie odpłynęłam.
- Z Austriakami. Lena, wszystko dobrze?
Wyglądał na zmartwionego. Uśmiechnęłam się. Nie chciałam, żeby trapił się z mojego powodu, dlatego postanowiłam powiedzieć mu, o czym myślałam.
- Spójrz w prawo. Widzisz tamtą parę?
Obrócił głowę we wskazanym przeze mnie kierunku.
- Tę blondynkę i tego bruneta?- zapytał. Również odwróciłam głowę i próbowałam zlokalizować jakąś blondynkę i bruneta. Gdy już mi się to udało, zaśmiałam się. Bowiem blondynka miała rozpiętą kurtkę, a to ukazywało wszystkie jej atuty.
Złapałam Kota za brodę i lekko obróciłam jego głowę.
- O, właśnie o tę parę.
- O to stare małżeństwo?- zadał kolejne pytanie, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Tak. Widzisz to, w jaki sposób on na nią patrzy? Chciałabym mieć kogoś, kto spoglądałby na mnie tak jak tamten mężczyzna na swoją żonę.
Zerknęłam na Maćka. Jego brwi podniosły się w geście zdziwienia.
- Lena, ktoś cię podmienił? Przecież ty nigdy nie byłaś romantyczką!
- A czy ktoś od razu mówi, że nią jestem? Po prostu poczułam, że chciałabym mieć do kogo się przytulić.
- No i masz!- zaśmiał się, rozkładając ręce. Wtuliłam się, Maciek otoczył mnie ramionami.
Miał rację. To pragnienie zelżało, kiedy wziął mnie w objęcia. W tamtej chwili wydawało mi się, że on był tym jedynym. Był jedyną osobą, która całkowicie mnie znała. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego, ale nie byłam w stanie powiedzieć mu tych trzech słów. Nie byłam jeszcze na to gotowa.
Kot rozluźnił nieco uścisk, więc mogłam spojrzeć mu w oczy. Jego twarz zbliżała się ku mojej. Nie chciałam, żeby pocałował mnie przy wszystkich. Wolałam, żeby na razie mieli nas za przyjaciół. Odsunęłam się i przypatrzyłam się skoczkowi. Widziałam w jego oczach ból, spowodowany moim zachowaniem. Ale nie potrafiłam inaczej.
Bez słowa odeszłam w stronę wioski. Ktoś wołał mnie po drodze, ale nie zwróciłam nawet uwagi na to, kto to był. Chciałam zapomnieć o jego spojrzeniu, pełnym bólu.
Po raz kolejny uciekłam. Bałam się, że Maciek powie mi o swoich uczuciach, a ja nie byłam w dalszym ciągu gotowa na składanie deklaracji. Nie dojrzałam jeszcze do tego.
Weszłam do naszego domku, gdzie siedzieli już skoczkowie i nasz serwisman. Ich miny zapewne ukazywały ich sytuację w dzisiejszym konkursie. Przegrali z Austriakami tylko o 0,1 pkt. Było mi ich strasznie szkoda, no ale skoro nie skaczą w drugiej serii, to ja mogę tutaj wykonać swoją pracę. Oszczędzę swój i ich czas.
- Który pierwszy zamawia recovering?- zapytałam, zamykając za sobą drzwi.
Pierwszy pod ostrza został wrzucony Kubacki.Co rusz narzekał, że zbyt mocno naciskam na jakieś mięśnie. Mam tylko nadzieję, że nic mu się nie stanie. Może nie powinnam masować ich, kiedy jestem wściekła, ale to mnie odprężało. Gdy dokańczałam masaż ostatniemu, Żyle, byłam już całkowicie spokojna.
Konkurs wygrali Niemcy, poinformował mnie o tym Kubacki, kiedy Piotrek podnosił się ze stołu. No i po robocie.
Zapytałam Dawida o to, które miejsce zajęli Austriacy.
- Ósme- odpowiedział i zamknął drzwi.
Wiecie co? Cieszyłam się z jednego. Skoro naszym nie poszło, to dobrze chociaż, że temu idiocie poszło równie źle. Ogółem było mi szkoda Austriaków, ale jego jakoś niespecjalnie. Aż skakałam z radości, kiedy usłyszałam, że są na ostatnim miejscu. Przemawiała przeze mnie nienawiść.
Wyszłam z domku i udałam się pod dojazd. Chciałam zobaczyć jeszcze uroczystość końcową, ale oczywiście było tyle ludzi, że niczego nie potrafiłam dostrzec. Stawałam na palcach, skakałam, ale to nic nie dało.
Poczułam, że moje nogi odrywają się od ziemi. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że Hayboeck wziął mnie na barana.
Dzięki, Michi!- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Obok Michaela znalazł się Kraft.
Miałam ochotę pokazać wszystkim środkowego palca. Widziałam wszystko, łącznie z łysinami panów, stojących przed Hayboeckiem.
- Masaż się za to należy- oświadczył Michael, kiedy odstawił mnie na ziemię.
- Dobra, możecie przyjść po kolacji, bo moich już mam z głowy- powiedziałam i puściłam do nich oczko.
Po uroczystości od razu poszłam na parking do naszego busa i czekałam w nim na skoczków. Powoli zaczęli się zbierać. Ostatni oczywiście przyszedł Piotrek.
Trochę zajęło nam dojechanie do hotelu, ponieważ nie udało nam się uniknąć korków. Zaparkowałam busa przed hotelem, a po kilku minutach zamykałam drzwi swojego pokoju. Od razu podeszłam do łóżka i położyłam się na nim.Nie miałam ochoty nawet ściągać kurtki. Czułam się tak zmęczona, jakbym przebiegła maraton.
Nie pamiętam, kiedy zasnęłam. Obudził mnie Kraft, kiedy przyszedł na masaż po kolacji. Podniosłam się z łóżka, ściągnęłam kurtkę, w której zasnęłam i zaprosiłam Stefana, żeby położył się na mojej kozetce rehabilitacyjnej.
Wiesz, że Gregor strasznie wkurzył się po swoim drugim skoku? Kiedy wszedł do naszej chatki, myślałem, że nas pozabija, ale przy kolacji był już spokojny- przerwał, a ja przewróciłam oczami.
Stefan ostatnimi czasy bardzo często rozpoczynał temat Schlierenzauera w moim towarzystwie. Powoli zaczynałam mieć tego dość. Bo ile można słuchać o jakiś dupku...
Ale ogólnie jest świetnym kolegą. Przy nas zachowuje się normalnie, twoi koledzy z drużyny mogą to potwierdzić. Tylko przy tobie dostaje świra... 
Wyłączyłam się. Skupiłam się na swojej pracy, a nie na gadaniu Krafta. Jednak zorientował się, że go nie słucham i skarcił mnie za to.
- Posłuchaj mnie chociaż przez chwilę, Lena. Rozumiem, że masz go gdzieś, ale z moich obserwacji wynika, że on tylko udaje. Wydaje mi się, że mu się podobasz, Lena.
Wybuchnęłam śmiechem.
Stefan, oszalałeś? Przestań gadać takie bzdury. Możemy porozmawiać o czymś innym? Na przykład, co tam słychać u twojej dziewczyny? Dawno jej nie widziałam! 
Wszystko u niej w porządku. Niedługo powinnyście się zobaczyć.
Do pokoju wszedł Hayboeck i usiadł na łóżku.
- Stęskniłeś się za swoim kolegą, że już przyszedłeś?- zapytałam, parskając śmiechem.
Nie. Ponoć Eisenbichler też ma przyjść, więc już jestem, żeby zająć sobie kolejkę- odpowiedział i zaczął przeglądać książki, leżące na szafce nocnej.
Po chwili do pokoju wpadł Markus.
- Już jestem- oznajmił i spojrzał na Hayboecka- On też?- wskazał na Michaela- Jakby co, ja byłem pierwszy- powiedział i pokazał Austriakowi język.
- Yyyy, nie? Kiedy tutaj wszedłeś, już tutaj byłem, prawda?
Oboje wybuchnęli śmiechem.
- Wiecie, jak to rozstrzygnąć?- zapytałam i spojrzałam na tamtą dwójkę- Ustalcie między sobą, który chce dłużej ze mną zostać- oznajmiłam i zaśmiałam się.
- To ja ci odstopię, Michael- powiedział Markus.
- No, nie. Mi się też jakoś specjalnie nie śpieszy.
Po raz kolejny oboje wybuchnęli śmiechem.
- Michael! Pamiętaj, o czym ci mówiłem!- odezwał się Stefan, a Hayboeck od razu przestał się śmiać. To było dziwne. 
- Co mu mówiłeś, Kraft?- zapytałam. 
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć, Lena! 
- Co?- zadałam pytanie, naciskając ręką mocniej niż powinnam na plecy skoczka. Jęknął z bólu. Oto mi chodziło. 
- Nie powiem ci!
Stwierdziłam, że zapytam Michaela, kiedy Krafta nie będzie w pokoju. Tak będzie lepiej.
- Dobra, to który następny?- spytałam, gdy Stefan podnosił się z kozetki.
Żaden z chłopaków nie zgłosił się, oddając miejsce temu drugiemu. Postanowiłam, że sama zdecyduję. Musiałam pogadać z Hayboeckiem, więc...
- Markus, ty pierwszy się zgłosiłeś, także chodź- powiedziałam i poklepałam leżankę.
Trochę się ociągał, ale kiedy w końcu się położył, nie pożałował. Starałam się masować go szybko, bo chciałam, jak najprędzej dowiedzieć się, o co chodziło Kraftowi.
Chłopcy przeglądali coś na moim laptopie, kiedy Eisenbichler odbywał swoją "rehabilitację". Przyglądałam się im. Miałam nadzieję, że Stefan w końcu sobie pójdzie, bo inaczej nici z mojego planu. Ale on ani rusz bez swojego przyjaciela.
Kiedy skończyłam, Markus stanął i ziewnął.
- Pójdę już. Chciałbym z tobą zostać, Lena, ale chyba zasnąłbym w twoim łóżku- powiedział i rozłożył ręce. Przytuliłam się do niego.
- Kusząca propozycja, Eisenbichler- szepnęłam- Ale nie martw się, odbijemy to sobie kiedy indziej- zachichotałam- Wychodząc, zabierz ze sobą, Krafta, dobrze?
Odsunęłam się. Markus kiwnął twierdząco głową i założył koszulkę.
- Ja spadam. Stefan, idziesz ze mną?- zatrzymał się przy drzwiach, spoglądając w kierunku Austriaków.
Powiedz tak, powiedz tak, pomyślałam.
- Też jestem trochę zmęczony. Do jutra, Lena- powiedział, podniósł się z podłogi i wyszedł. Jakoś niezbyt było mi źle z tym, że Kraft wyszedł. Nie dzisiaj.
- Twoja kolej, Michi- zaprosiłam go na kozetkę gestem ręki.
Ściągnął koszulkę i położył się na brzuchu.
- Hayboeck,- odezwałam się, zapewne wybudzając go z drzemki- o czym mówił ci Stefan?
- A z jakiej racji chcesz to wiedzieć?- zapytał, śmiejąc się.
- Z czystej ciekawości.
- Dobra, powiem ci. Po prostu on uważa, że ty i Schlierenzauer powinniście być razem. Dla mnie to trochę porypany pomysł, no ale ok. No i mówił mi, żebym zostawił cię dla Gregora.
A to sobie Krafcik intrygę uknuł, ciemnota jedna. Już ja mu pokażę.
Zaczęłam się śmiać. Co to w ogóle był za pomysł?
- Że ja i on razem? Coś czuję, że Stefan ma ostatnio jakieś problemy z psychiką.
- Coś może w tym być. Ostatnio dziwnie się zachowuje.
- Dobra, Hayboeck, gotowe- powiedziałam, a on wstał- Tylko proszę, nie oddawaj mnie w ręce tego szowinisty. 
Michael zaśmiał się, pocałował mnie na pożegnanie w policzek i wyszedł. Spojrzałam na zegarek. Nie było zbyt późno, więc stwierdziłam, że pójdę na basen. Chciałam się jakoś zrelaksować, a to zawsze mnie odprężało. Popływałabym sobie trochę, później posiedziała chwilę w jacuzzi, a później lepiej będzie mi się spać.
Ubrałam dwuczęściowy kostium, na niego włożyłam hotelowy szlafrok i wyszłam z pokoju. Zamknęłam go i udałam się w kierunku windy. Zjechałam na poziom 0 i przeszłam obok recepcji, uśmiechając się do pań recepcjonistek. Weszłam na teren pływalni, ściągnęłam szlafrok i położyłam go na leżaku nieopodal basenu, w którym chciałam pływać. Na kąpielisku nie było nikogo prócz mnie. Podobało mi się to, że w niektórych hotelach basen otwarty był również całą noc. Może nie było wtedy ratownika, no ale zapewne nie był wtedy potrzebny, przynajmniej nie mi.
Przepłynęłam dwadzieścia długości basenu tam i z powrotem, i wyszłam z wody. Przeniosłam swój szlafrok bliżej jacuzzi i weszłam do niego, zostawiając klapki u jego schodków. Rozluźniłam wszystkie mięśnie, siadając w nim i odchyliłam głowę, opierając ją o brzeg wanny. Zamknęłam oczy.
Pomyślałam o Maćku. Nie rozmawiałam z nim od tamtego czasu. W samochodzie zamienił się miejscami z Piotrkiem, więc nie siedział obok mnie. Doskonale wiedział jaka jestem. Wiedział, że często uciekam od odpowiedzialności. Miałam nadzieję, że nie będzie bardzo na mnie za to zły.
Usłyszałam czyjeś kroki. Nie wiedziałam kto to, ponieważ siedziałam tyłem do tej osoby. Najwidoczniej nie tylko ja miałam ochotę na nocne kąpiele. Znalazł się ktoś jeszcze. I również miał ochotę na posiedzenie sobie w jacuzzi. Nie chciałam być wścibska, więc poczekałam aż wejdzie do jacuzzi.
Kiedy osoba ta była na schodkach, postanowiłam podnieść głowę. I nie uwierzycie, kogo zobaczyłam! Dokładnie, Schlierenzauera. Nie spodziewałabym się jego na basenie o tej porze. Przecież sportowcy, tak wybitnie uzdolnieni jak on, powinni już dawno spać, jeśli chcą odnosić sukcesy. Usiadł naprzeciwko mnie i chyba dopiero wtedy zorientował się, że ja to ja. Uśmiechnęłam się do niego. Miałam chyba jakiś dzień dobroci dla zwierząt. Ale nie zamierzałam się odzywać, dlatego ponownie odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Czułam na sobie jego wzrok i nie podobało mi się to. Dlatego wyprostowałam się i postanowiłam, że to ja będę rozdawać w tej grze karty, panie Schlierenzauer. Wpatrywałam się w niego, dopóki nie odwrócił wzrok, a potem nadal. Podobało mi się to jego zmieszanie, kiedy spoglądał na mnie i spotykał się z moim wzrokiem. Widziałam, że jest coraz bardziej wkurzony.
Aż w końcu zdenerwował się dostatecznie i wstał. Wyszedł z jacuzzi i ruszył przed siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle usłyszałam grzmotnięcie, tak jakby ktoś się przewrócił. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Schlierenzauer leży na płytkach. Wyskoczyłam z wanny jak poparzona i podbiegłam do niego, starając sama się nie wywrócić. Zobaczyłam, że łapie się za kostkę.
- Daj, sprawdzę czy nie jest zwichnięta- powiedziałam i chwyciłam za jego kostkę. Na studiach mieliśmy do czynienia z różnymi kontuzjami, gdzie uczono nas jak należy przeprowadzać rehabilitacje i tak dalej. W każdym razie mogłam zweryfikować czy coś poważnego sobie zrobił czy nie.
Ale kiedy tylko złapałam go za kostkę, odtrącił moją rękę. 
- Kobieto, wracaj lepiej do kuchni i sprzątania, a nie zajmuj się moją kostką- powiedział i o dziwo wstał. Kuśtykając, odszedł w kierunku wyjścia.
Nie było z nim tak źle, skoro potrafił myśleć o tej swojej szowinistycznej postawie. Zaśmiałam się. Ile razy już słyszałam ten tekst. To się robiło powoli nudne. Chciałam mu pomóc, no ale skoro nie chciał, to już nie moja sprawa.

~*~

Kochani, jak podoba wam się trzecia część naszej przygody z "Trójkącikiem"? Czekam na opinie ;)
I zapraszam do zakładki Bohaterzy, by poznać pozostałe postaci naszego opowiadania.
Pozdrawiam :* 

Komentarze

  1. Kraft ciemnota mi się podoba, no mistrz xd
    Świetny rozdział, czekam na next :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dostrzegam dynamiczy rozwój akcji :) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że zobaczę w nim Wellingera i cudowną psycholog sportu ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prolog.

Rozdział 1.