Posty

Rozdział 8.

    Nadal gdzieś w Austrii, 04 stycznia 2015r. Obudziłam się i otworzyłam powoli oczy. W pomieszczeniu panował półmrok. Przez spuszczoną żaluzję do pokoju wpadało niewiele światła. Podniosłam się na przedramiona i rozejrzałam po pomieszczeniu. Na ścianach wisiało wiele medali i plakatów. Na półkach stały puchary.  Usłyszałam jakieś rozmowy, dobiegające zza zamkniętych drzwi. Położyłam się ponownie na plecach. Próbowałam przypomnieć sobie, co zdarzyło się poprzedniego dnia, jak mogłam się tutaj znaleźć. Samochód w zaspie, Gregor, jego auto. Później zasnęłam. Czyli on musiał mnie tutaj przywieźć... A co jeśli...? Podniosłam koc, którym byłam przykryta i zobaczyłam, że mam na sobie wczorajsze ubrania. Jeden problem mniej.  Rozmowy ucichły, teraz słychać było zbliżające się kroki. Szybko zamknęłam oczy. Usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi i podchodzi do łóżka. Przykucnął przy nim i przez dłuższą chwilę nic się nie działo.  - Lena, śpisz? - zapytał, a ja rozpoznałam tę osobę po gło

Rozdział 7.

   Gdzieś w Austrii, 03 stycznia 2015r. Postanowiłam zrobić chłopakom niespodziankę. Miałam jechać dopiero do Taublitz, ale nie mogłam przegapić austriackiej części TCS. Zresztą stęskniłam się już trochę za tą atmosferą, za niektórymi skoczkami. Nawet za Kraftem. Oglądanie skoków w telewizji to nie to samo co na żywo.  Żeby było szybciej, wsiadłam w samochód i ruszyłam w drogę do Innsbrucka. Ustaliłam z Łukaszem(drugim fizjoterapeutą, który mnie zastępował), że pojadę moim samochodem, a on wróci nim do Polski. Chociaż bardzo tego żałowałam. Byłam strasznie zmęczona. Wiedziałam, że jedzie mi się coraz gorzej i że nie jestem już tak czujna jak kilka godzin temu. Mogłam zatrzymać się gdzieś, ale nawigacja pokazywała, że do Innsbrucku pozostało kilkanaście kilometrów, więc stwierdziłam, że nie warto przerywać podróży. Jakiś znak mignął mi przed nosem, nawigacja kazała skręcić w prawo, choć wydawało mi się, że znak pokazywał, że należy jechać prosto, by dojechać do miasta. Ale postanowił

Rozdział 6.

      Niżny Tagił, 14 grudnia 2014r. - LEEEENA! - usłyszałam za plecami, kiedy próbowałam ewakuować się jak najdalej od stolika Austriaków, ale Kraft oczywiście musiał mnie zauważyć. Odwróciłam się szybko i z przyklejonym uśmiechem na ustach powiedziałam: - Nie zauważyłam was! Mam do załatwienia sprawę z trenerem Kruczkiem, później do was przyjdę. - Siadaj, on ci nie ucieknie - odpowiedział Stefan i klepnął siedzenia krzesła obok siebie. Spojrzałam na pana Schlierenzauer. Wyglądał na bardzo niezadowolonego. Mogę się założyć, że jego twarz była odbiciem mojej. Z Stefanem nie ma zmiłuj. Żeby uniknąć dalszych kłótni usiadłam. Rozejrzałam się po talerzach innych. Były pełne, a to oznaczało, że żaden z nich nie skończy jeść przede mną i nie zostanę po raz kolejny sam na sam z panem szowinistą. Od czasu rozmowy na tarasie w Lillehammer unikałam go jak ognia, ale nie było to jakoś bardzo trudne, bo on też nie garnął się zbytnio do rozmowy ze mną. A po jego zachowaniu przy stole można się

Rozdział 5.

    Lillehammer, 06.12.2014r.  Zamykałam właśnie drzwi swojego pokoju na klucz, kiedy obok mnie znalazł się Żyła. - Lenka, idziesz z nami na spacer?- zapytał, a ja podskoczyłam z przerażenia. Nie usłyszałam kiedy podszedł. - Yyy... Bo wiesz... Kraft pytał, czy nie zagram z nimi w siatkówkę, no i się zgodziłam, więc... - Więc następnym razem z nami pójdziesz- odpowiedział. Pomachał do mnie w biegu i zniknął za rogiem. Zeszłam na parter. Wyszłam z hotelu i udałam się w stronę hali, która znajdowała się kilka metrów od niego. Kiedy znalazłam się w środku, usłyszałam krzyki Austriaków. Stanęłam w drzwiach i jako pierwszy zobaczył mnie Kraft, który krzyknął: - Witamy na mikołajkowym turnieju siatkówki! Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej, ale wtedy zauważył mnie Gregor. - Kraft, naprawdę? Ona będzie grać z nami? - zapytał i przeniósł wzrok ze mnie na Stefana.  Kraft kiwnął twierdząco głową.  - Mam nadzieję, że bierzesz ją do swojej drużyny, bo ja nie zamierzam z nią grać.   Zacz

Rozdział 4.

    Kuusamo, 27 listopada 2014r. Po kwalifikacjach, kiedy dotarliśmy do hotelu, wzięłam szybki prysznic i poszłam na kolacje. Zdziwiło mnie trochę, ponieważ Maćka już nie było, a pozostali polscy skoczkowie kończyli jeść. Usiadłam z nimi, chwilę pogadaliśmy, ustaliliśmy, że przyjdą do mnie na masaże jutro rano, przed treningiem. Pózniej pożegnaliśmy się i poszli, zostawiając mnie samą przy stoliku. Rozejrzałam się po restauracji. W drugim jej kącie przy stoliku siedzieli Japończycy i, widząc, że patrzę w ich kierunku, pomachali do mnie. Odmachałam i dalej rozglądałam się po pomieszczeniu. Nikogo więcej nie było.  Wzięłam się za smarowanie masłem swojego chleba.  - Mogę usiąść? - zapytał ktoś.  Podniosłam wzrok znad mojej kanapki i uśmiechnęłam się.  - Jasne, Welli, siadaj - odpowiedziałam i wróciłam do robienia sobie kanapki.  - Co tam u ciebie? - zadał kolejne pytanie, biorąc do ust widelec z sałatką. - Niewiele się zmieniło od twojej porannej wizyty u mnie - zaśmiałam