Rozdział 7.
Gdzieś w Austrii, 03 stycznia 2015r. Postanowiłam zrobić chłopakom niespodziankę. Miałam jechać dopiero do Taublitz, ale nie mogłam przegapić austriackiej części TCS. Zresztą stęskniłam się już trochę za tą atmosferą, za niektórymi skoczkami. Nawet za Kraftem. Oglądanie skoków w telewizji to nie to samo co na żywo. Żeby było szybciej, wsiadłam w samochód i ruszyłam w drogę do Innsbrucka. Ustaliłam z Łukaszem(drugim fizjoterapeutą, który mnie zastępował), że pojadę moim samochodem, a on wróci nim do Polski. Chociaż bardzo tego żałowałam. Byłam strasznie zmęczona. Wiedziałam, że jedzie mi się coraz gorzej i że nie jestem już tak czujna jak kilka godzin temu. Mogłam zatrzymać się gdzieś, ale nawigacja pokazywała, że do Innsbrucku pozostało kilkanaście kilometrów, więc stwierdziłam, że nie warto przerywać podróży. Jakiś znak mignął mi przed nosem, nawigacja kazała skręcić w prawo, choć wydawało mi się, że znak pokazywał, że należy jechać prosto, by dojechać do miasta. Ale postanowił