Rozdział 7.

   Gdzieś w Austrii, 03 stycznia 2015r.

Postanowiłam zrobić chłopakom niespodziankę. Miałam jechać dopiero do Taublitz, ale nie mogłam przegapić austriackiej części TCS. Zresztą stęskniłam się już trochę za tą atmosferą, za niektórymi skoczkami. Nawet za Kraftem. Oglądanie skoków w telewizji to nie to samo co na żywo. 
Żeby było szybciej, wsiadłam w samochód i ruszyłam w drogę do Innsbrucka. Ustaliłam z Łukaszem(drugim fizjoterapeutą, który mnie zastępował), że pojadę moim samochodem, a on wróci nim do Polski. Chociaż bardzo tego żałowałam. Byłam strasznie zmęczona. Wiedziałam, że jedzie mi się coraz gorzej i że nie jestem już tak czujna jak kilka godzin temu. Mogłam zatrzymać się gdzieś, ale nawigacja pokazywała, że do Innsbrucku pozostało kilkanaście kilometrów, więc stwierdziłam, że nie warto przerywać podróży. Jakiś znak mignął mi przed nosem, nawigacja kazała skręcić w prawo, choć wydawało mi się, że znak pokazywał, że należy jechać prosto, by dojechać do miasta. Ale postanowiłam posłuchać nawigacji. Może tylko mi się wydawało? 
Po kilku minutach od tamtego skrzyżowania nawigację dziwnym trafem szlag trafił. Próbując ją włączyć, wzięłam ją do prawej ręki i kilka razy naciskałam wszystkie przyciski. To nie pomogło. W pewnym momencie wypuściłam ją z rąk. Nie zdając sobie sprawy, jakie konsekwencje mogą z tego wyniknąć, schyliłam się i podniosłam ją spod swoich nóg. Kiedy się wyprostowałam, straciłam panowanie nad kierownicą, wpadłam w poślizg i w ułamku sekundy samochód znalazł się w zaspie. Bogu dzięki, byłam cała. Próbowałam wydostać się z samochodu, ale żadne z drzwi, ani te z przodu, ani z tyłu nie chciały się otworzyć. Silnik również nie chciał ponownie zapalić. Po prostu CUDOWNIE. Zostałam skazana na śmierć przez zamarznięcie w samochodzie. 
Położyłam głowę na kierownicy. Myśl, Lena. Co możesz zrobić? Kto może ci pomóc? Patrząc na ilość samochodów, którą spotkałam od momentu, gdy skręciłam (0, jak świetnie!) mogłam liczyć na szlachetną pomoc tylko jakiś przemiłych niedźwiadków, które może zrobią się głodne i jakoś odkopią mój samochód. 
Do kogo mogę zadzwonić? Żyła mi nie pomoże, bo nie weźmie tego na serio. Maciek nie pojechał na TCS. Zresztą nawet gdybym do nich zadzwoniła, to i tak nie będą wiedzieć, gdzie mogę być. Potrzebny był mi ktoś, kto zna się na tym kraju, najlepiej jakiś Austriak. Stefan! 
Wzięłam telefon i wybrałam jego numer. Jeden sygnał, drugi, trzecie, czwarty... i głos sekretarki. Kocham cię, Kraft! Spróbowałam tak z piętnaście razy, ale bez żadnego skutku. Do Hayboecka nie miałam numeru. CUDOWNIE! 
Rzuciłam telefon na siedzenie pasażera i zaczęłam grzebać w schowku. Nie uwierzycie, co tam znalazłam... Alkohol, polska wódka. Może to nie był najlepszy moment, by się upić, ale co innego mogłam zrobić? Użalać się nad swoim marnym losem? 
Przedostałam się na tylne siedzenia, wyjęłam walizkę z bagażnika, żeby wyciągnąć z niej coś ciepłego w przypadku, gdy zrobiłoby mi się zimno i otworzyłam butelkę. Pierwszy łyk trochę podrażnił moje gardło, przez co się skrzywiłam. Po trzydziestu minutach połowy butelki już nie było. Wzięłam telefon, żeby ponownie zadzwonić do Stefana. Jak poprzednio odezwała się tylko sekretarka. Miałam dość. Zaczęłam przeglądać kontakty. Musiałam przetrzeć oczy, żeby upewnić się, że to co zobaczyłam było prawdą. Bez wahania wybrałam numer i przyłożyłam telefon do ucha. Po dwóch sygnałach po drugiej stronie odezwał się mężczyzna. 
-Gregor? Wiem, która jest godzina i wiem, że obiecałam dać ci spokój, ale... Cholera, Stefan nie odbiera. Przepraszam. Utknęłam na jakimś bezludziu. Chciałam zrobić im niespodziankę, dlatego przyjechałam własnym samochodem, a wyszło jak zwykle...
Spodziewałam się, że się rozłączy lub zacznie narzekać, że dlaczego dzwonię właśnie do niego. 
-Gdzie jesteś?- zapytał. 
-Teraz zabrzmię jak typowa blondynka, ale nie wiem. Cholera, naprawdę. Zjechałam z autostrady, najprawdopodobniej źle skręciłam i wylądowałam na jakimś bezludziu. Długa historia, ale wjechałam w zaspę. I to nie jest najgorsze. Jest tak wielka, że nie potrafię nawet otworzyć drzwi. Wiem, że nie powinnam cię o to prosi, ale nie mam innego wyjścia. Możesz...
Chciałam mu powiedzieć, że niech sobie wyobrazi, że jestem jakimś facetem, któremu trzeba wyciągnąć samochód z zaspy, ale mi przerwał. 
-Pamiętasz chociaż jakiś znak drogowy z nazwą miejscowości? 
-Tak! Wydaje mi się, że zanim znalazłam się w tej zaspie, mijałam tabliczkę z przekreśloną nazwą miejscowości- Rum. A teraz jestem w jakimś lesie.
-Dobrze, za chwilę będę. 
-Dzięki- powiedziałam szybko i równie szybko się rozłączyłam. Inaczej stwierdziłabym, że to beznadziejny pomysł prosić kogoś takiego jak on o pomoc. Zrobiłam to pod wpływem emocji. I alkoholu oczywiście. Nie myślałam zbytnio nad tym. Zobaczyłam jego numer w kontaktach, więc zadzwoniłam. Inna sprawa, że nie miałam pojęcia, jak jego numer znalazł się w moim telefonie. 
Zrobiło mi się strasznie zimno. Upiłam kilka łyków alkoholu i zaczęłam grzebać w walizce. Wyciągnęłam dwa swetry. Jeden ubrałam na kurtkę, drugim się przykryłam. Nie wiedziałam, ile czasu mogę jeszcze spędzić w samochodzie. W dodatku telefon był na wyczerpaniu. Zastanawiałam się czy go wyłączyć, czy lepiej zostawić włączony w przypadku, gdy Schlierenzauer mógłby zadzwonić.
Wydawało mi się, że to jakiś cholerny żart. Trafiłam na jakieś bezludzie, byłam zamknięta w samochodzie w dodatku z wyczerpaną baterią w telefonie. Brakuje tylko bohatera, który wybawiłby mnie z tej udręki. Scenariusz na film gotowy... Tylko mnie jakoś nie bardzo to bawiło.
Miałam wrażenie, że robi się coraz zimniej. Po pół godzinie usłyszałam hałas silnika jakiegoś samochodu. Obróciłam się i zobaczyłam światła. Samochód zatrzymał się po drugiej stronie drogi, a jego kierowca wysiadł. Rozpoznałam w nim Gregora, który zaczął rękami odgarniać śnieg sprzed samochodu. 
Błagałam siebie w myślach, żebym nie powiedziała ani nie zrobiła żadnego głupstwa tym bardziej, że byłam pijana. Wiedziałam, że zrobię coś głupiego. 
Po kilku minutach drzwi mojego samochodu się otworzyły. 
-No, koleżanko, należy mi się porządny masaż- powiedział i złapał się za bark. 
Zmartwiłam się, bo jeśli złapałby jakąś kontuzję, czułabym się za to winna. Cholera, Potocka, co się z tobą dzieje?! 
-Masz ten masaż jak w banku!- odparłam i uśmiechnęłam się. 
Ściągnął z dłoni rękawiczkę i wyciągnął ją w moją stronę. Moje oczy przez kilka sekund miały zapewne kształt orbit, ale mam nadzieję, że tego nie zobaczył. Próbowałam ukryć zdziwienie, nie wyobrażałam sobie jego takiego. 
Złapałam jego rękę i wysiadłam z samochodu. Kiedy stanęłam na śniegu, lekko się zachwiałam, ponieważ nogi miałam tak zdrętwiałe od siedzenia przez kilka godzin. 
-Może tak będzie lepiej- powiedział i przełożył sobie moją rękę przez szyję- Piłaś coś? 
-Tylko odrobinkę- odpowiedziałam, pokazując mu palcami jakieś 10 cm. 
-Taa, na pewno- odparł i kiwnął z dezaprobatą głową. 
-Ej, nie wierzysz mi? 
Ściągnęłam rękę z jego szyi i stanęłam na własnych nogach, opierając skrzyżowane ręce na piersi. 
-No jakoś nie bardzo- odpowiedział i również założył ręce na klatce. 
-Przejdę po prostej linii stąd do tego miejsca- powiedziałam i spojrzałam na niego. Gestem ręki zaprosił mnie do działania. Ruszyłam. Cholera, naprawdę nieźle mi szło Byłam już prawie przy tym głupim drzewie, kiedy się poślizgnęłam i upadłam na śnieg. Poczułam ból, przeszywający całe moje ciało. Syknęłam. 
Gregor natychmiast do mnie podbiegł. 
-I właśnie tego w was nie rozumiem. Po cholerę próbujesz mi udowodnić coś, czego nie jesteś w stanie? 
Nie odpowiedziałam. Może miał rację, to było trochę bez sensu. 
-Umiesz wstać?- zapytał. 
-Gdybym potrafiła, to już dawno byłabym na nogach, Gregorku- odpowiedziałam i spojrzałam na niego z politowaniem.
Po raz kolejny podał mi rękę, podniosłam się, ale kiedy stanęłam na prawej nodze, poczułam ból i syknęłam. Austriak spojrzał na mnie, puścił mnie i się schylił. Nie minęła sekunda, a byłam na jego rękach. 
-Gregor, masz może gorączkę?- zapytałam i przyłożyłam dłoń do jego czoła. Zdziwiło mnie to, ponieważ nie było gorące. Czy on oszalał? Czy może ktoś go podmienił? 
Zaniósł mnie do swojego samochodu i posadził na siedzeniu pasażera. 
-Co chcesz zabrać z samochodu? 
-Wiesz, najlepiej by było, gdyby go całego. Samochody z nieba nie spadają- odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać, rozbawiona własnym żartem. Nie pytajcie dlaczego... To chyba przez promile. W tamtym momencie bawiło mnie wszystko. 
-Za kilka minut będzie tutaj laweta, która wyciągnie twój samochód i zawiezie go do warsztatu. Odbierzesz go, kiedy zechcesz. Więc co wyciągnąć z samochodu? 
-Po pierwsze: moja torebkę, a po drugie: walizkę. 
Odszedł, a ja przyjrzałam się wnętrzu jego Audi. Gładziłam tapicerkę. Nie mogłam nawet porównać jego auta do mojego.Odwróciłam się na siedzeniu i patrzyłam, jak próbuje dogrzebać się do mojej torebki. Byłby niezłym kąskiem, gdyby nie jego poglądy. 
Uderzyłam się otwartą dłonią w twarz. Potocka, ogarnij się! To nadal ten sam arogancki, szowinistyczny Schlierenzauer. 
Odwróciłam wzrok i usiadłam przodem do przedniej szyby. Obiecałam sobie, że już na niego nie spojrzę. Słyszałam, jak zamyka mój samochód i wkłada walizkę do swojego bagażnika. Moją torebkę rzucił na siedzenie za mną i zamknął drzwi pasażera. Obszedł samochód i usiadł za kierownicą. Zapalił silnik, włączył ogrzewanie, ale nie odjechał. 
-Czemu nie jedziemy?- spytałam, nie odwracając wzroku od drzewa, na które patrzyłam od momentu, gdy wszedł do samochodu. 
-Musimy zaczekać na lawetę. Trzeba dać im kluczyki do twojego auta. 
Tak, nie pomyślałam o tym. Nie chciałam nawet zastanawiać się, jak bardzo zmieniło się jego zdanie o kobietach przez moją osobę. Gdybym tylko miała numer do kogoś innego... A po drugie, gdyby ten przeklęty Kraft odbierał telefon... Jeszcze tego kiedyś pożałuje, obiecuje wam to. Pewnego dnia włączycie telewizor, by zobaczyć cudownego Austriaka w konkursie, a usłyszycie jedynie, że został zamordowany przez fizjoterapeutkę polskich skoczków, Lenę Potocką. Zobaczycie...
-Mam nadzieję, że twój stosunek do kobiet nie pogorszył się przeze mnie. Nie wszystkie panie gubią się i wjeżdżają w zaspy. Mi też rzadko się to zdarza. 
-Myślisz, że w to uwierzę?-odpowiedział pytaniem i się zaśmiał. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie miałam zamiaru na niego spoglądać.
-Gregor, ja... przepraszam. Nie miałam do kogo zadzwonić. Byłeś jedynym, na którego mogłam liczyć. Przepraszam. Jeśli ktoś będzie miał jakieś pretensje, np. trener, że jesteś niewyspany, jestem w stanie ponieść tego konsekwencje. 
-Ciekawe w jaki sposób? Nikt nie będzie miał o nic pretensji, Lena. Powinnaś cieszyć się, że przyjechałem i przestać przepraszać. 
Byłam pewna, że ktoś go podmienił. Ton, z jakim do mnie mówił, zmienił się całkowicie, a po drugie nie gadał bzdur, jak zwykle miał zwyczaj. Może był pijany? Zazwyczaj, kiedy ludzie się upiją, gadają bzdury tak jak ja wtedy, ale on jest tak pokręcony, że u niego może być na odwrót.
Przesunęłam bolącą stopą, zupełnie o niej zapominając i kolejny raz syknęłam z bólu.
-W tym waszym głupim kraju nawet śnieg jest beznadziejny!- powiedziałam.
-Tylko bez takich, bo cię tu zostawię.
Znów wybuchnęłam śmiechem.
-Nie zrobiłbyś tego-powiedziałam w śmiechu.
-Tak myślisz?- zapytał, a ja spojrzałam na niego. Od razu odwróciłam wzrok.
-Chyba nie chcę się upewniać-odpowiedziałam. Tym razem to on wybuchnął śmiechem.
Odkąd włączył ogrzewanie, czułam jak przedtem było mi zimno i nie potrafiłam się zagrzać. Po chwili zaczęłam się trząść i próbowałam to jakoś ukryć, ale zbytnio się nie dało.
-Lena, dobrze się czujesz?- zapytał, widząc pewnie, że cała drżę.
-Jest mi tylko trochę zimno- odpowiedziałam z trudem.
Gregor sięgnął po coś na tylne siedzenia, co okazało się być kocem i zaczął mnie nim otulać. Czułam się dość nieswojo pomimo tego, że alkohol nadal na mnie działał. Gregor był zbyt blisko, próbując jak najciaśniej owinąć kocem. Chciałam, żeby jak najszybciej wrócił na swoje miejsce.
Kiedy skończył, odsunął się i zapytał:
-Lepiej?
Przytaknęłam kiwnięciem głowy. Próbowałam jakoś się uspokoić i rozgrzać. Nawet nie pamiętam, kiedy opadły mi powieki i oddałam się w objęcia Morfeusza.




Komentarze

  1. Nareszcie! Warto było czekać. Robi się coraz ciekawiej, czekam na kolejne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Prolog.

Rozdział 1.

Rozdział 3.